Gdy byłam mała uwielbiałam malować na kartce projekty mieszkań i rozstawienie mebli. W Simsach zawsze największą frajdę sprawiało mi budowanie domu i potrafiłam robić to przez kilka dobrych dni. Po zakupieniu naszego mieszkania oraz razu zabrałam się za projektowanie i w głowie miałam mnóstwo pomysłów, które chciałam wcielić w życie. To moja pasja, którą teraz dzięki własnemu lokum mogę spokojnie rozwijać.
Dzisiejszy wpis to metamorfoza naszej kuchni. Po pytaniu na
instagramie, czy macie ochotę na tego typu tekst, zdecydowana większość stwierdziła TAK. Skłamałabym gdybym powiedziała, że taka odpowiedź mnie nie ucieszyła! Stwierdziłam, że to coś nowego, co bardzo lubię i dzięki czemu mogę podzielić się z Wami inspiracjami i rozwiązaniami, które sprawdziły się (lub nie) w naszym przypadku. Już nie przedłużając, bo to chyba najdłuższy wstęp mojej blogowej kariery - zaczynam!
Na czym stoimy.
Zacznijmy od początku, a więc od tego co zastaliśmy w naszym nowo zakupionym mieszkaniu.
Już od progu rzucał się w oczy lekki chaos. Drewniane meble z niebieskimi frontami w połączeniu z brzoskwiniową farbą na ścianach. Inne kafelki na podłodze inne nad blatami, wszystkie z bliżej niezidentyfikowanymi wzorami. Kuchnia w bardzo dobrym stanie, ale zdecydowanie w gustach naszych babć. Ale nie ma co winić cudownej wcześniejszej właścicielki! Taka była moda i tak kiedyś wyglądały kuchnie, a nawet całe domy. Kolorowo, funkcjonalnie, z tym co akurat było potrzebne i na naszą kieszeń.
Pierwsze myśl po zobaczeniu takiego chaosu, to oczywiście "robimy całkowity remont'. Potem jednak przychodzi kwestia pieniędzy, czasu i tego, że nie wszystko tak straszne jak mogłoby się wydawać. Pierwszą rzeczą, która skłoniła mnie wyłącznie do odświeżenia kuchni, były meble robione na wymiar. Mimo kilku gorszych rozwiązać całość prezentowała się naprawdę ładnie i dość nowocześnie. Fajnie skrojone szafki, ich naprawdę spora ilość i bardzo dobry stan. Zrobiliśmy więc burzę mózgów, dotyczącą tego co da się, a czego nie da się zmienić...
A dało zmienić się niewiele. Fronty z powodu swojej wypukłości nie nadawały się do oklejenia. Malowanie wchodziło w grę, ale powierzchnia była zdecydowanie za płaska, żeby coś wyglądało na tym znośnie. Pozostało więc pozostawienie szafek i dopracowanie reszty.
Zaczęłam od znalezienia motywu przewodniego. Nie było to trudne, ponieważ po tegorocznych wakacjach w Grecji, od razu przyszedł mi do głowy właśnie ten motyw. Biel, błękit i kafelki. To były moje trzy punkty, którymi kierowałam się przy późniejszym urządzaniu.
________________________________________________
Grecja.
Ten kraj kojarzy mi się z dość surową, ale wciąż delikatnością. My poszliśmy trochę dalej i stworzyliśmy mocniejszą wersję z granatem w roli głównej. To kolor, który nie jest dla wszystkich, ale dobrze zestawiony naprawdę potrafi dodać smaku i klasy. My nałożyliśmy go nad wszystkie szafki oraz po prawej i lewej stronie od wejścia. Najpierw cała lewa strona miała zostać biała jednak uznaliśmy, że taka symetria z obu stron nikomu nie zaszkodzi. Kolor idealnie zgrał się z naszymi frontami, mimo różnicy w nasyceniu.
Granatowa farba: Beckers Midnight (
link)
Najważniejszym krokiem i nadającym całego klimatu, były tapety z greckim motywem. To cudo tak nas zachwyciło, że bez wahania okleiliśmy nimi całą ścianę za kuchenką. Dzięki temu od razu po wejściu widać klimat kuchni, a dodatkowo pojedyncze plamki nie będą widoczne. Tapeta nie była droga, a jest bardzo dobrze wykonana. Wiele z Was myślało, że to prawdziwe kafelki, także moim zdaniem to najlepsza reklama!
Nasze znaleźliśmy stacjonarnie w
Leroy Merlin. Nad kuchenką prezentują się przepięknie, a sposób wykonania i sam wzór zachwyca. Jeśli chcecie ją kupić, to z czystym sumieniem macie moją rekomendację. Oczywiście nie są to jedyne tego typu tapety, dlatego poniżej wstawiam Wam linki, do kilku innych kafelkowo-greckich propozycji. Zaznaczam jednak, że żadnej z nich nie testowałam, ale opinii jest sporo, więc można poszperać.
Castorama (
link)
Pixers (
link)
Piękne tapety (
link)
eTapety (
link)
Kolejny krok to dodanie bieli, dzięki której całość w końcu stała się spójna. Zwykłą farbą pokryliśmy sufit, ścianę oraz rury, a specjalną do śliskich powierzchni pomalowaliśmy kafelki nad blatem i te znajdujące się po prawej stronie od wejścia. To idealnie rozwiązanie dla osób, które chcą coś zmienić, a myśl o kłuciu takich wielkich powierzchni ich przeraża. Ja po zakupie małego opakowania i nałożeniu trzech cienkich warstw, wciąż mam trochę produktu w puszcze. Te farby są naprawdę wydajne i dobrze kryjące. Warto malować nimi szybko, zaczynając od fug (pędzlem) kończąc na całych kafelkach malowanych wałkiem. Farba jest matowa i odporna na czyszczenie.
Farba do kafelek: SYNTILOR Emalia do łazienki ODNOWA Biały (
link) 129zł *
*trzeba zakupić do niej rozpuszczalnik, którym najpierw musimy przetrzeć kafelki
Farbę do kafelek kupiłam z polecenia cioci i przyznaję, że nie wierzyłam, że malowanie po kafelkach przyniesie jakikolwiek zadowalający efekt. Bałam się spływania farby, prześwitów, problemów z malowaniem. I faktycznie malowanie było problematyczne (krzywe kafle), ale efekt jaki uzyskałam był naprawdę taki jak być powinien. Pięknie pokryta powierzchnia bez smug. Nie wiem jakie inne marki produkują tego typu farby, ale ja użyłam Syntilor i jestem bardzo zadowolona. Kupiłam ze względu na łatwą dostępność i opinie na forach.
Dobrym krokiem było też pomalowanie na biało rur, które nad meblami pięknie kontrastowały z ciemnym, złamanym granatem. To dodało pomieszczeniu trochę surowości, którą tak często można spotkać w Grecji. Jest z tym trochę roboty, ale efekt piękny.
Wykończenie.
Największą rolę w pięknych wnętrzach odgrywają detale. Ja zaopatrzyłam się już w kilka rzeczy, które na pewno pojawią się w mojej nowej kuchni, ale na razie pozostawiam Was ze stanem surowym. Chciałam pokazać, że z czegoś co może wydawać się naprawdę ciężkie do ogarnięcia, może stworzyć piękne pomieszczenie, w którym będzie chciało się przybywać. Nie jest to oczywiście kuchnia moich snów, ale pamiętajcie, że nie o to w odświeżaniu wnętrz chodzi. Tutaj celem jest stworzenie czegoś nowego, świeżego, nie płacąc przy tym milionów monet. Sposobów na takie metamorfozy jest naprawdę wiele, a ja chciałam pokazać Wam moją - nietypowo grecką inspirację.